środa, 22 maja 2013

Rozdział 7

- To było takie realne. Rozumiesz ? Mi się wydawało, że ty tu śpisz a ja z Bellą idziemy na dwór. Doszłyśmy do jakiego domu i ona dała mi taki pierścionek w kształcie małej korony. Cały czas się mnie pytała czy pamiętam to miejsce.
- Pierścionek taki jak masz na palcu ? - pokazałam na jej prawa dłoń. Ona się spojrzała na nią, a następnie na mnie z przerażona miną. Cała twarz jej momentalnie zbladła i zamurowało ją. To chyba ją przerosło. Położyłam ręce na jej ramionach i lekko potrząsnęłam nią.
- Hope! Proszę cie! Ocknij się! - po kilku głośniejszych prośbach dziewczyna zrobiła to o co ją prosiłam.  Momentalnie wstała i szybkim krokiem plotła jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa trzymając się za głowę. Zrobiła kilka rundek w pokoju i stanęła prze de mną. Popatrzyła mi się głęboko w oczy i zaczęła mówić - Lil mam do ciebie wielką prośbę - mówiła strasznie szybko. Powiedziałam aby lekko zwolniła i zaczęła od początku - Mam do ciebie prośbę - powiedziała już o wiele wolniej niż poprzednio trzymając mnie za brodę i nadal patrząc głęboko w oczy. Popatrzyłam się na nią pytająco, a ta kontynuowała -  Czy mogłabyś pójść ze mną tam ? Chciałabym się dowiedzieć o co chodziło Belli - zrobiła prosząca minę. Zdjęła rękę z mojej brody i przerwała intensywne wpatrywanie się w oczy. Odeszła kawałek przyciągająca do klatki piersiowej dłonie jakby do modlitwy,ale palce miała skrzyżowane tak samo jak oczy. Po dłuższym czasie zastanowień wstałam i podeszłam do dziewczyny mówiąc krótkie " Tak ".Hope mnie przytuliła z całych sił i odsunęła się kawałek.

Z perspektywy Hope

Jak ja jestem jej za to wdzięczna! Jest mi teraz bardzo potrzebna. Gdybym była sama to bym pewnie zgłupiała. Potrząsnęłam głową by wyrwać się z zamyśleń. Postanowiłam jak najszybciej pójść przed ten dom i dowiedzieć sie o co chodziło Bel wczoraj. Odwróciłam sie twarzą do przyjaciółki i ładnie się uśmiechnęłam
- Tak ?
- No wieszzz... Idziemy tam, a ja za bardzo nie mam sie w co ubrać :/ Mam takie dziwne przeczcie, że stanie się tam coś co zmieni moje życie,a nie che iść w wczorajszych przepoconych ciuchach.
- Rozumie i moja szafa jest szeroko otwarta na twoje wybory, ale najpierw..
- Co ? - wtargnęła jej w zdanie
- Jak spałaś zrobiłam naleśniki i wszyscy zjedli oprócz nas. Wiec kochana, zapraszam do stołu - położyła lewa dłoń na moich plechach i lekko popchnęła w stronę drzwi. Zeszłyśmy na dół i weszłyśmy do kuchni. Nikogo w niej nie było. Na stole zauważyłam naleśniki, owoce i naszykowane dla nas talerze oraz szklanki z sokiem. Usiadłam i jak sie najszybciej sie dało zjadłam je. Odłożyłam wszystko po sobie do zlewu i ciągnąc Lili wbiegłam po schodach.
- Dziewczyno ty masz to masz powera. Wiem, że ci zależy więc proszę - otworzyłam szafę - wybieraj co tylko zechcesz - powiedziała. Podbiegłam do niej i ją mocno przytuliłam, a następnie pobiegłam do szafy i zaczęłam szukać jakiegoś zestawu. Znalazłam u niej dżinsowe spodenki,  jakiś pasek żeby mi nie spadały z tyłka, lekko powiewną białą bluzkę na ramiączka i do tego kremową marynarkę z czarnymi ptakami oraz czarnymi rękawami. Położyłam ubrania na łóżku. Przyjaciółka podeszła do mnie i poprosiła mnie abym pomogła jej wybrać jakieś ubrania. Doskonale wie, że to sprawia mi przyjemność i mam masę zabawy przy tym :) Wzięłam ją za dłoń i podeszłyśmy znowu do szafy. Kilka chwil i ubranie wybrane. Położyłam je obok swoich. Patrzyłam sie tak na ubrania z minute do póki Lil mnie nie dźgnęła. Odwróciłam sie w jej stronę z groźną miną i oddalam jej. I zaczęła sie bita na dźganie. Leżałyśmy na podłodze, a do pokoju wszedł John. Czemu żadna z nas nie pomyślała o zamknięciu drzwi ? Jakie my głupie. Szybko wstałyśmy i sie otrzepałyśmy.
strój Lili 
- Po co tu przyszedłeś ? - spytała się Lil
- Po nic.
- To idź. - wymsknęło mi się. Na szczęście cicho pod nosem. Chyba to usłyszał, bo lekko posmutniał i zaczął wychodzić. Wzięłam w rękę moje, znaczy przyjaciółki, ubrania i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na palcach podbiegłam do chłopaka i złapałam za bark. Stanął do mnie plecami. Obeszłam go dookoła i stałam przed jego twarzą.
- Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć. Samo mi sie wymskneło. To przez emocje. - mówiłam cicho
- Napewno - czuć było w jego głosie że mi nie wierzy. Złapałam jego twarz w dłonie i patrzyłam sie w jego oczy
- A teraz mi wierzysz ? Nie zrobiłam tego specjalnie. - chyba mi się udało. Teraz zauważyłam jakie ma oczy. Po prostu same przyciągały do siebie i prosiły o pocałunek. Zamknęłam mocno oczy, opuściłam dłonie z jego twarzy i odsunęłam się kawałek. Nie chciałam aby to sie znowu powtórzyło. Nie chce teraz ryzykować że zauważy nas Lili. Otworzyłam oczy, a jego już prze de mną nie było. Widocznie zrobiłam mu kolejną przykrość.
- Przepraszam - wyszeptałam i przełykając ślinę przeszłam przez korytarz. Weszłam do łazienki i szybko sie przebrałam. Doszłam do pokoju Lili. Drzwi były zamknięte jak poprzednio, ale jej tam nie było. Rzuciłam piżamę i gdy sie już odwróciłam by wyjść z pokoju, on tam stał.
- Skąd ty sie do cholery jasnej tu wziąłeś ? - mówiłam z ręką na sercu. Dureń prawie do zawału mnie doprowadził
- Nie zrobiłem tego co miałem zrobić wcześniej. - zaczął do mnie podchodzić. Bardzo tego pragnęłam, ale.. Tak właśnie. Wszędzie znajdzie sie to ale. Przygryzłam dolną wargę i odeszłam od niego. Zdziwił się, a ja wydusiłam z siebie tylko " Przepraszam. Musze iść. " I wyszłam jak nigdy z pokoju zostawiając jego samego. Zeszłam po schodach i zaczęłam szukać w salonie Lil. Nie było jej. Poszłam do kuchni i jak zawsze mój głodomor coś jadł. Zabrałam jej z rąk paczkę żelek i zaczełam kierować sie w stronę drzwi. Dziewczyna przegoniła mnie i stanęła rozkrokiem i z rozłożonymi rękami zakrywając przejście, a po chwili dodała lekko groźnym głosem " Oddaj te żelki, a nic złego sie nie stanie." Ze śmiechem oddałam jej jedzenie, z jej rąk zabrałam klucze. Wyszłyśmy na zewnątrz. Zamykając drzwi zauważyłam John'a na schodach i jego wzrok na sobie. Zakluczyłam drzwi i poszłam do dziewczyny z żelkami.
- To gdzie idziemy ?
- Nie znam drogi. Ale wiem gdzie to jest. - przyjaciółka już nic sie nie odezwała. Szłyśmy dosyć długo, ale wreszcie doszłyśmy. Stanęłam tam jak wtedy z Bellą. Patrzyłam sie na ten dom i nada nic nie mogłam sobie przypomnieć. Gdy Lil skończyła jeść i schowała magicznie śmieci złapała mnie za rękę. Momentalnie odwróciłam wzrok z podłogi na nią. Popatrzyłam sie prosto w jej oczy. Mówiły " będzie dobre tylko w to uwierz " Przytuliłam ją, a następnie wzięłam kilka głębszych wdechów. Nadal trzymając rękę dziewczyny podeszłyśmy pod drzwi domu. Po raz kolejny spojrzałam sie na nią a następnie na dzwonek. Puściłam jej rękę i nacisnęłam przycisk. Zero reakcji. Kolejny wdech i kolejny raz przycisnęłam dzwonek. Usłyszałyśmy obie jak ktoś otwiera drzwi...


+ bohaterowie


Lili Robinson - Miła blondynka z brązowymi oczami. Przyjaciółka Hope. Gdy trzeba jest groźna, zadziorna i można sie jej przestraszyć, ale zazwyczaj jest uroczą 19-latką :)




John Robinson - Porywczy 21 latek stawiający sobie cel i dąrzący do niego. Jest opiekuńczy, zabawny, potrafi wysłuchać i pocieszyć. Uwielbia bawić się ze zwierzętami *.*


  ________________________
        Co sądzicie o tym rozdziale ?
            Czytasz = komentujesz
                                           Dziękuję że jesteś ;*

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 6

- Lil wracaj spać jest późno. - Odwróciłam się na drugi bok i wyprostowałam rękę. Dotknęłam jakiejś osoby. " Kto to może być skoro Lil stoi z drugiej strony ? " pomyślałam i usiadłam leniwie ale szybko na łóżku.  Przyjrzałam się osobie i to była ona.  Ale jak ona tam jest ? Przecież ona była tam.  Widziałam ją niewyraźnie, ale wiedziałam już że to nie moja przyjaciółka.  Jak nie ona to kto ? Spojrzałam się na zegarek, a tam 4.27. Mój wzrok szybko przeniósł się na osobę po mojej lewej stronie.
- Kim ty jesteś ? - siedziałam i czekałam na odpowiedź. Zero.  - Jak masz na imię ? - Czekanie i znowu nic. Zero.  - Powiedz coś !! - wreszcie nie wytrzymałam i lekko podniosłam głos. 
- Choć ze mną - powiedziała nieznana mi istota. Z tego co widzę i słyszę jest to nie wysoka dziewczyna o w podobnym wieku do mojego... Powoli zeszłam z łóżka. 
- Gdzie mam iść ? - podeszłam do niej powoli i ostrożnie. Byłam już coraz bliżej. Odwróciłam na chwilę wzrok i znowu na nią. Nie było jej już w pokoju. Zdziwiona wyszłam. " Co tu się kurcze dzieje ?! " myślałam na okrągło. Tak widzę ją. Jest na korytarzu. Chwile zastanawiałam się czy nie lepiej zostać, ale ciekawość mnie zjadała. Po co i gdzie ona chce mnie zaprowadzić ? Czy to wszystko ma jakikolwiek sens ? Czy to dzieje się naprawdę ? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Dogoniłam postać i nie odzywając się za wiele szłam za nią. Otworzyła drzwi i wyszłyśmy. Ja w jakiejś piżamie i boso, a ta w codziennych ubraniach.  Latarnie zgaszone. Ledwo co widziałam chodnik i własne stopy. Spojrzałam się na prawo. Nareszcie mogłam zobaczyć chociaż kawałek jej twarzy. Światło jakie dawał nam księżyc. Dzięki niemu zauważyłam zarys jej twarzy. Lekko widoczne kości policzkowe,  usta lekko różowawe, nos i jej niebieskie oczy. Na dodatek była brunetką. Przyglądając się jej każdemu szczegółowi na twarzy nie zauważyłam w którym momencie jej wzrok przeniósł się na mnie. Nie mogłam oderwać oczu. Nasze wzroki się spotkały i odruchowo moja głowa powędrowała w bok, a następnie w dół.
- Bella, Bella Torres. - powiedziała dziewczyna
- Że kto ? - spojrzałam się na nią, a ta wskazała na siebie.  Patrząc w dół nagle ona stanęła. Tak po prostu na środku ulicy.  Odwróciła się w stronę jakiegoś domu. Pytająco się na nią spojrzałam.
- Nie pamiętasz tego domu ? - spytała się Bella. Pokiwałam przecząco głową - W dzieciństwie spędzałaś tu bardzo dużo czasu. 
- Skąd to wiesz ?
pierścionek Belli 
- Po prostu wiem. Nic a nic nie pamiętasz ? - znowu pokiwałam przecząco głową. - Podaj rękę Hope. - szybko zrobiłam to co chciała.  Dziewczyna ściągnęła z palca pierścionek i położyła mi go na dłoni.  To było dziwne. 
- Po co mi dajesz ten pierścionek ? - złapałam ją lekko za nadgarstek.
 - Hope. Hope wstawaj !! - usłyszałam nagle głos Lili. Jak to ?! Gdzie ona jest ?! 

* oczami Lili *
Obudziłam się dosyć wcześnie. Rozciągnęłam się wygodnie i spojrzałam w prawo. " Jak ona słodko śpi. " pomyślałam i wziełam do rąk telefon. Trzeba było uwiecznić to na zdjęciu. My z resztą kochamy robić zdjęcia w głupich sytuacjach :D  Odłożyłam telefon na półkę i powoli usiadłam na łóżku. Przez lekko otwarte oczy rozejrzałam się po pokoju pełnego promieni słonecznych. 
- Dzisiejszy dzień będzie ciekawy. - powiedziałam pod nosem i postanowiłam zejść z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjełam z niej spódnice w kwiatki sięgającą przed kolana, kremową bluzkę na ramiączka i dżinsową kurtkę.  Z komody wyciągnęłam jeszcze bieliznę i poszłam się ubrać do łazienki. Wolnym kroczkiem przeszłam korytarz. Z ciekawości zarzałam do John'a do pokoju. Na moje nie szczęście spał. Zamknęłam drzwi i malutkimi kroczkami doszłam do celu. Zamknęłam się w pomieszczeniu i sprawnie przebrałam. Piżamę rzuciłam na ubrania Hope. Podeszłam do lustra. Spiełam włosy i założyłam opaskę. Umyłam twarz  i z górnej półeczki obok lustra wyjęłam swoją kosmetyczkę. Wziełam trochę korektora, małej ilości pudru i kilka razy musnełam swoje rzęsy tuszem. Nie lubię malować się dosyć mocno. Odłożyłam kosmetyczkę na swoje miejsce, wzięłam nasze ubrania do ręki i wyszłam z łazienki.  Poszłam prosto do pokoju i odłożyłam ciuchy na krzesło. Podeszłam do Hope i miałam ją budzić dopóki nie zauważyłam zegarka. " Co ja tak wcześnie na nogach już jestem ?! " zdziwiłam się, że już o 8 normalnie funkcjonuje. Odeszłam od dziewczyny. Niech ona sobie jeszcze pośpi. Na pewno ma fajny sen. Pewnie rodzice też jeszcze spią więc postanowiłam cicho zejść na dół do kuchni. Doszłam do lodówki, otworzyłam ją i zastanawiałam się co by dziś zjeść. Na górnej półce zauważyłam truskawki i od razu wpadam na pomysł zrobienia naleśników z nimi dla całej rodziny. Wyjęłam wszystkie potrzebne do tego składniki, przyrządy, talerze, miski i dla bezpieczeństwa założyłam na siebie mój ulubiony fartuszek. Po niecałych 30 minut naleśniki były gotowe i do kuchni zawitała już mama wraz z tatą. 
- Oooo Lili jak to smacznie wygląda. - powiedział tata. Wieczny głomodor z niego. Mama mu przytaknęła i oboje zasiedli do stołu. Postawiłam przed nimi kubki i nalałam ich ulubioną kawę. Po chwili przyszedł mój kochany debilek. Podałam mu szklankę z sokiem. Cała trójka jadła naleśniki, a ja się na nich patrzyłam pijąc sok pomarańczowy. 
- Córa. Nie jesz ? - zapytała się mnie mama
- Emm, nie. Zjem z Hope. Idę ją obudzić i przyjdziemy na śniadanie.  - odłożyłam szklankę do zlewu, zdjełam fartuch na rączke od piekarnika i wyszłam z kuchni. Leniwie weszłam po schodach i prościutko do mojego pokoju. Podeszłam do dziewczyny i zaczęłam ją powoli budzić.  
- Hope. Hope wstawaj !! - dziewczyna jak oparzona usiadła na łóżko. 
- Co się stało ?  Gdzie ja jestem ? Gdzie jest Bella ? 
- Hope co ty pleciesz ? To był tylko sen. Uspokój się. Jaka Bella ? - usiadłam obok trzęsącej się dziewczyny i ją przytuliłam.  Dziewczyna wcale nie protestowała. Odsunęłam się kawałek od niej. - Co ci się takiego śniło ? 
- To było takie realne. Rozumiesz ? Mi się wydawało, że ty tu śpisz a ja z Bellą idziemy na dwór. Doszłyśmy do jakiegoś domu i ona dała mi taki pierścionek w kształcie małej korony. Cały czas się mnie pytała czy pamiętam to miejsce. 
- Pierścionek taki jak masz na palcu ? - pokazałam na jej prawą dłoń. Ona się spojrzała na nią, a następnie na mnie z przerażoną miną...

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 5

To było coś boskiego, ale musiałam to przerwać.
- John, to było...
- okropne, wiem - powiedział zasmucony
- Nie, wręcz odwrotnie. Idź do siebie, bo zaraz przyjdzie Lil. Chce przetrwać do ślubu. - ten się uśmiechnął lekko i znowu to zrobił. Znowu te motylki w brzuchu. Nigdy wcześniej się tak nie czułam, ale wolałam mieć przyjaciółke i nie mieć chłopaka niż być z jej bratem i jednocześnie ją stracić ;/ To wszystko jest takie dziwne i popaprane. Dosłownie wszystko. Teraz chodzi akurat o tą miłość.. Do chłopaka, przyjaciółki czy też idola. Czego nie zrobisz, robisz to źle. Boje się, że gdybym zaczęła spotykać się z John'em to stracę Lily. A jak mnie zostawi to już będę ją gówno obchodziła i nie będę miała się komu wypłakać w rękaw. Jak dla mnie to nie odpowiednia pora na takie "zawieranie znajomości"...
- Co jest ? - weszła do pokoju Lil z ręcznikiem na głowie w piżamie. Od razu do niej podbiegłam i ją mocno przytuliłam szepcząc jej na ucho " Zawsze będę twoją przyjaciółką nawet jeśli ty o mnie dawno zapomnisz. Nie chce cie stracić. Jesteś moja siostrzyczką " Skołowana, nie wiedziała co ma zrobić. Przytuliła mnie z całych sił tak samo jak ja ją i odpowiedziała krótkie " Ja także " Gdy już troszkę ochłonęłam puściłam dziewczynę z moich objęć i w mojej głowie pojawił się promyk nadziei że o niczym się nie dowie.
- To ja tylko wezmę piżamę i ręcznik i znikam do łazienki. - powiedziałam średnim głosem pod nosem. Wziełam to co miałam i ruszyłam w stronę pomieszczenia. Szybkim krokiem przeszłam przez korytarz obok jego pokoju. Jak na złość drzwi od pokoju chłopaka były otwarte. Prawie biegiem dotarłam do łazienki. Szybko się zamknęłam od wewnątrz i oparłam się o drzwi. " Hope ! Ocknij się ! " chyba tylko mózg miałam jeszcze trzeźwy. Pozbyłam się ubrań, związałam włosy w kok i weszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie te uczucia. Teraz pragnęłabym nie czuć nic. Ale człowiek niestety tak nie umie... Siedziałam już pod prysznicem dosyć długo. Gorąca kąpiel mnie zawsze rozluźniała. Czułam się jak nowo narodzona. Powoli się wycierając myślałam o pocałunku. Ubrałam się w piżamke i ostrożnie otworzyłam drzwi. Wychyliłam powoli głowę, a następnie resztę ciała. Zamknęłam drzwi stojąc tyłem do korytarza, odwróciłam się i zobaczyłam jego. Tak mnie przestraszył że upuściłam ręcznik z rąk. Podszedł powoli. Myślałam że znowu to zrobi, ale on przykucnął i podniósł ręcznik, a następnie mi go oddał. Nie miałam zamiaru stać tam dłużej. Zrobiłam kroka i wyminęłam chłopaka ocierając się lekko o jego ramię, a potem szybszym krokiem poszłam do przyjaciółki. Całą drogę czułam na sobie jego wzrok.  Podeszłam do fotela i rozwiesiłam ręcznik, a następnie rzuciłam się na łózko do rozmyślającej Lili.
- O czym tak myślisz ? - zapytałam się jej patrząc w sufit.
- Lepiej abyś nie wiedziała, bo jeszcze mnie zabijesz - odwróciła głowę w moją stronę - moja ty siostrzyczko - dodała po chwili z uśmiechem na ustach. Zaciekawiło mnie to i usiadłam, a po chwili ona także.
- No powiedz. Obiecuję na... 'myśli'... na coś tam obiecuje, że nic ci nie zrobię. Ciężko było jej w to uwierzyć, ale po kilku prośbach nareszcie udało mi się tego dowiedzieć.
-  Myślałam nad tym jakby to były gdyby moja przyjaciółka chodziła z moim bratem. Byłabym jak piąte koło u wozu - niestety pojawił się na jej twarzy smutek.
- Jeśli myślisz, że kiedyś ja i John będziemy razem to mogę ci spokojnie powiedzieć, że nie idę na taki układ. Pamiętasz jeszcze co szeptałam ci do ucha ? Mówiłam to szczerze. Uwierz, jeśli nasza przyjaźń ma rozwalić się przez związek z chłopakiem to ja na to się nie pisze. Nie chce cię stracić. Uwierz. Mam tylko ciebie. - w moich oczach pojawiły się łzy. Dziewczyna przysunęła się troszkę do mnie, wytarła łzę spływająca po poliku i bardzo mocno mnie przytuliła. Teraz najbardziej tego potrzebowałam. Nie wiem czemu ale łzy zaczęły spływać szybciej. Płakałam jak małe dziecko, a nawet nie wiem czemu. Ona jak prawdziwa przyjaciółka i zarazem matka przytulała mnie, głaskała po głowie i mówiła " Ciii Hope. Będzie dobrze " Niestety drzwi od pokoju były otwarte i znowu on wszedł. Na moje szczęście siedziałam do niego tyłem. Dziewczyna puściła mnie i wykopała brata z pokoju. Ten tylko się pytał co mi jest i czemu płacze. Nie ma chwili spokoju. Wytarłam ostatnie łzy z polików i brody. Wstałam i pociągając nosem spytałam się jej czy zaczynamy malowanie paznokci. Zgodziła się. Chyba zauważyła, że mam dość tych emocji. Usiadłyśmy na poduszkach porozrzucanych po podłodze przy łóżku. Lil wybrała lakiery i powiedziała jaki chciałaby wzorek, a ja odpływając w swój świat przeszłam do rzeczy. Przyjaciółka śmieje się, że ma za darmo manicure. Taaa chociaż jedna rzecz mi dobrze wychodzi.
- Koniec. I jak ? Podoba ci się ? - zadowolona z wyniku pracy wstałam i odłożyłam lakiery na biurko.
- Jak tylko wyschnie mi to arcydzieło to cie uściskam. - śmiesznie wyglądało to jak przyglądała się z otwartymi ustami każdemu paznokciu. Ukradkiem zrobiłam jej zdjęcie. Paznokcie wyschły i mogłyśmy rozścielić łóżko. Uwielbiam je. Jest takie ogromne, że spokojnie mamy w nocy miejsce dla siebie. Ułożone już wygodnie kapnełyśmy się, że światła nie wyłączyłyśmy. Wykopałam Lil z łóżka aż spadła na podłogę. Śmiejąc się doczołgała się do pstryczka i wyłączyła światło. Jak pijana wracała do łóżka. Oczywiście nie chciało jej się krążyć i przechodziła prze ze mnie. Wariatka moja.  Rozmawiałyśmy jeszcze dosyć długo, ale jakimś dziwnym cudem zachciało mi się spać.
- Lil ?
- Yhymmmm ?
- Dobranoc skarbie - dałam jej powietrznego całusa
- Branoc Hope. Wyśpij się. - zrobiła to samo co ja. Odwróciłam się do niej plecami, wtuliłam się w miękką poduszkę i bez problemowo zasnęłam.

 ******
- Wstawaj - tykała mnie jakaś osoba
- O co chodzi ? - podniosłam wzrok do góry i zaspana zauważyłam kontury dziewczęcej sylwetki
- Lil, wracaj spać jest późno. - Odwróciłam się na drugi bok i wyprostowałam rękę. Dotknęłam jakiejś osoby. " Kto to może być skoro Lil stoi z drugiej strony ? " pomyślałam i usiadłam leniwie ale szybko na łóżku. Przyjrzałam się osobie i to była ona. Ale jak ona tam jest ? Przecież ona była tam. Odwróciłam wzrok i ta postać tam stała. Widziałam ją nie za wyraźnie, ale wiedziałam już że to nie jest moja przyjaciółka...

       _________________
czytasz = komentujesz
^^^^^^^^^^^^^^^
  Co o tym sądzicie ?