poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 13

Odprowadźcie ją z powrotem na górę tylko tak, aby nikt was nie widział, - powiedziała ta dziewczyna do pomocników i nagle znów ciemność. Poczułam, że dostałam czymś w głowę i zemdlałam.

*następnego dnia - poranek*
*perspektywa Eleanor*

Obudziłam się i za chwilę rozciągnęłam. Wzięłam telefon do ręki i napisałam sms'a do Belli "Plan się powiódł." Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam białą bluzkę z długim rękawem nad pępek i do tego ogrodniczki. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Na twarz nałożyłam podkład, a następnie puder. Pomalowałam rzęsy tuszem i ubrałam się w wybrany wcześniej 'zestaw'. Związałam jeszcze włosy w kucyk i poszłam do kuchni. Do miski nałożyłam jogurt, a na  niego posypałam sobie trochę musli. Usiadłam w salonie obok mamy.
- Na którą masz do pracy, mamo ?
- Emm - zaczęła się dziwnie zachowywać, a po chwili spojrzała na zegarek na ścianie - muszę się lecieć szykować ! Dzięki Eleanor - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do pokoju. Szczerze ? Śmierdzi mi tu ściemą. Mama nigdy taka nie była.

*piętnaście minut później*
Wyszła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi. Zatrzasnęła je, a ja wtedy miałam pewność, że mogę iść do jej pokoju. Weszłam do niego i zaczęłam przeszukiwać każde miejsce. Szafę, szafkę, stolik, komodę itd. Przeszukując ostatnią szafeczkę straciłam nadzieję, że coś znajdę. Usiadłam na rancie łóżka i nagle poczułam coś twardego. Podniosłam pościel - nic. Za chwilę chwyciłam za materac i podniosłam go, a na deskach leżał jakiś album i teczka. Chwyciłam je i ułożyłam pościel jak wcześniej. Nie chcąc się narazić na nie miłe spotkanie wzięłam znalezione rzeczy i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na podłodze. Otworzyłam teczkę,a w niej masa papierów. Akt urodzenia, wycinki z gazet i jakieś listy. Wzięłam pierwszy z góry i zaczęłam czytać.

" Droga Emily

Ciężko mi jest pisać do ciebie ten listy, bo już ciebie tutaj zapewne nie ma. Jak żyjesz to mnie nawet nie chcesz znać. Jestem Anne, twoja prawdziwa matka. Byłaś i jesteś moim pierwszym słonkiem na niebie. Chciałabym Ci napisać jak bardzo mi Ciebie tutaj brakuje. 19 lat temu opieka społeczna zabrała mi Ciebie. Uwierz mi, że próbowałam wszystkiego żebyś znów była moja, ale oni mocno zaprzeczali. Nie było już żadnej szansy, aby ciebie odzyskać. Pewnie nawet tego nie pamiętasz, więc chciałabym ci tutaj napisać co tak naprawkę się działo w naszej rodzinie i może mi to wybaczysz. A więc 5 lat przed twoim urodzeniem poznałam Arthura, twojego ojca. Zakochaliśmy się w sobie i rok później znaleźliśmy się na ślubnym kobiercu. Starzeliśmy się coraz bardziej i postanowiliśmy, że chcielibyśmy mieć dziecko. Staraliśmy się dłuższy czas i udało się. Przyszłaś na świat 15 czerwca 1993 roku. Od razu Cię pokochałam. Lecz niestety tylko ja. Arthurowi nie pasowało to, że nie jesteś chłopcem. W szpitalu gdy pierwszy raz cie zobaczył rozczarował się. Już od tamtego momentu nasze relacje zaczęły się psuć. Kiedy wyszłam razem z Tobą ze szpitala zaczęły się męczarnie. Arthur zaczął mnie bić. Wytrzymałam z tym rok. Jak na mnie to i tak bardzo długo. Wreszcie odeszłam od niego, ale nie miałam za dużo pieniędzy i nasze małe mieszkanko nie było dosyć bezpieczne dla takiego małego dziecka jakim wtedy byłaś Ty. Arthur nasłał na mnie ludzi, a oni mi Ciebie zabrali Prawie popełniłam samobójstwo, lecz James mnie z tego uratował. Teraz jest moim drugim mężem. Jest lekarzem. W skrócie byłam w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Byłaś i jesteś moim jedynym dzieckiem. Przeżyłam ten wypadek z małym skutkiem. Nie mogę mieć więcej dzieci. Postanowiliśmy z James'em, że weźmiemy pod skrzydła jakieś dziecko z sierocińca. I tak teraz mieszka z nami Eleanor. Ma 18 lat. Chciałabym się z toba spotkać, ale to jest nierealne. Przepraszam Cię za wszystkie złe chwile spędzone w tym okropnym miejscu. Przepraszam, że dałam Cie im zabrać.

Wybacz mi. Proszę Cię tylko o to.

                                                           twoja prawdziwa mama - Anne xx  "

List wypadł mi z ręki, a z oczu leciały łzy. Jak oni mogli mi to zrobić ! W mgnieniu oka wstałam, złapałam za telefon i wybiegłam z pokoju. Szybkim ruchem założyłam trampki oraz bluzę i zniknęłam z domu. Zaczęłam biec w stronę domu Belli, ale przypomniałam sobie o wczorajszej imprezie i jej planie. Stanęłam przed pasami i ledwo co widząc, wybrał numer Louis'a.
- Halo ? - usłyszałam jego zaspany głos.
- Możemy się spotkać ? - powiedziałam ledwo co przez płacz
- Oczywiście. Gdzie ? - słychać było w jego głosie poddenerwowanie.
- Może tam gdzie..

*perspektywa Louis'a*

Z miłego snu wybudził mnie dzwoniący telefon. Szybko odebrałem by nie obudzić Harry'ego śpiącego na podłodze.
(...) - Może tam gdzie - powiedziała tylko Eleanor i usłyszałem pisk opon, trzask telefonu i czyjeś krzyki.
- Eleanor ! Eleanor ! - krzyczałem tak głośno by ktoś po drugiej stronie mnie usłyszał, lecz na nic. - Eleanor ! - spróbowałem jeszcze raz z nadzieją, że ktoś jednak się odezwie, ale znów nic.  Rozłączyłem się i podniosłem nagle wzrok na Harry'ego.
- Co jest Louis ? Czemu krzyczałeś tak głośno ?
- Właśnie - powiedział Niall i Liam wchodzący do pokoju.
- Eleanor miała przed chwilą wypadek - wyszeptałem
- Co ? - powiedział blondyn
- Eleanor miała przed chwilą wypadek samochodowy ! - i właśnie w tej chwili dotarło do mnie co tak naprawdę się stało. Jak oparzony wstałem i założyłem na siebie dresy, bluzę i buty. Zabrałem szybko kluczyki z komody i wybiegłem z pokoju waląc tym samym Liam'a w ramię. Działo się to tak szybko, że chłopaki nie zdążyli nic powiedzieć, a mnie już nie było w pokoju. Zbiegając ze schodów usłyszałem jak Harry mnie woła.
- Louis ! Jadę z tobą ! -  Zbiegł za mną loczek ubrany podobnie do mnie.
- Wsiadaj szybko do auta i jedziemy. - powiedziałem, szybko zatrzaskując drzwi willi. Usiadłem przed kierownicą, odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku domu Eleanor. Jechaliśmy w kompletnej ciszy.
- Louis ! - zawołał mnie Harry pokazując po drugiej stronie karetkę. - Ona napewno tam jest. Przekręciłem kluczyk i wybiegłem z samochodu. Przebiegłem bezpiecznie na druga stronę i dotarłem do karetki z ranną.
- Eleanor !
- Proszę pana, niech pan się uspokoi
- A gdyby pańska dziewczyna miała wypadek samochodowy pan by był spokojny ?! Co z nią jest ? - zaglądałem nerwowo do karetki
- Dziewczynie nic strasznego nie jest. Ma złamaną rękę
- Czy mogę jechać z wami ?
- Niestety nie, ale niech pan jedzie do najbliższego szpitala.
- Dziękuję. - powiedziałem nerwowo i z powrotem pobiegłem do samochodu.
- Siadaj obok Lou. Nie możesz w takim stanie prowadzić auta - nic nie mówiąc usiadłem na miejscu pasażera i ruszyliśmy.
- Najbliższy szpital. - kolejne 20 minut nie odzywania się. Dojechaliśmy na miejsce i od razu wbiegliśmy do recepcji
- Czy Eleanor Calder już przyjechała ?
- Tak, ale jest na prześwietleniu.
- Gdzie potem ją zawiozą ?
- Jeszcze nie wiadomo. Usiądźcie, a potem Cię zawołam. - Nic się nie odzywając usiadłem razem z Harry'm na krzesłach i czekaliśmy. Loczek pokazał mi sms'a od Niall'a " Jak będziecie już coś wiedzieć to zadzwońcie. "

*12 minut później*
- Już dłużej nie wytrzymam ! - krzyknąłem i podszedłem do recepcjonistki -  Ile może trwać prześwietlenie ?!
- Lekarz przed chwilą podał mi numer sali w której leży pańska..
- Dziewczyna. Która to sala ? - mówiłem nadal zdenerwowany
- Nr 22. Trzecie piętro. - kiwnąłem głową na znak podziękowania i podbiegłem do Hazzy.
- Ja pobiegnę do Eleanor, a z tobą nie wiem co będzie. Jeśli ci się uda to 3 piętro, sala numer 22. - Od razu pobiegłem w skazane miejsce i zatrzymałem się przed zamkniętymi drzwiami. Zapukałem delikatnie i wszedłem do sali. Były w niej 3 łóżka. Na jednym leżał jakiś chłopak, drugie puste, a na trzecim przy oknie leżała ona. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Złapałem ją za rękę i ucałowałem.
- Eleanor - wyszeptałem
- Przepraszam Cię Louis. - usłyszałem tak samo cichy głos El.
- Nic nie mów. Będzie dobrze, tylko nic nie mów. Odpoczywaj. Będę tutaj jak najdłużej tylko mogę.
- Przepraszam Cię za wczoraj.
- Nic nie mów. Odpoczywaj - wyszeptałem i znów pocałowałem ją w dłoń. Do sali wszedł lekarz i gdy mnie zauważyłam kiwnął głową na znak bym do niego podszedł. Przeprosiłem El i skierowałem się do mężczyzny. Wyszliśmy na korytarz.
- Pani Calder ma złamaną lewą rękę i lekkie wstrząśnienie mózgu.
- Jakie będą oznaki tego w przyszłości ?
- Częste bóle głowy i może nie raz zemdleć. - powiedział lekarz, a po chwili dołączył do nas Harry. Skończyłem rozmowę z doktorek i tym razem z brunetem wszedłem do sali. Znów usiadłem obok Eleanor, znów złapałem za jej rękę i znów ją ucałowałem. Dziewczyna się przesunęła, a ja się obok niej położyłem. Jedną ręką trzymałem jej dłoń, a drugą głaskałem po głowie. El lekko ziewała, a po chwili juz spała.
- Idę po wodę. Chcesz coś ? - powiedział Hazza. Kiwnąłem głową na nie i wyszedł.

*perspektywa Harry'ego*

Na korytarzu widziałem automat i tam się właśnie skierowałem. Kupiłem dwie butelki wody i wracając zacząłem rozglądać się po szpitalu. W jednej z sal zaczął piszczeć alarm. Po chwili przybiegł lekarz, a drzwi do sali otworzyły się i zauważyłem w niej jakąś dziewczynę. Miała odruchy padaczki. Przyglądałem się temu wszystkiemu aż zauważyłem wyraźne zarysy twarzy. To była Hope !




Dziękuję, że to czytasz

1 komentarz:

  1. OMG ZAJEBISTEEEEE !!!!!!!!!!! <3
    kocham kocham kocham kochaaaaam. xd
    jebudu nie wiem co pisać. to jest takie sfhiwuhfiuhfi. :)))))
    IIIIIIIIIIIIIIIPPPPPP, kiedy następny rozdziałeeek. ? :D

    OdpowiedzUsuń